Rekonstrukcja - "Przy piechocie fajno jest..."
ArturS - Czw 06 Paź, 2011 Temat postu: "Przy piechocie fajno jest..." Uroczystość 90 lecia święta pułkowego 2 Pułku Strzelców Podhalańskich
23 września, Sanok.
W grudniu 1920 roku 2 Pułk Strzelców Podhalańskich pokojowy garnizon znalazł w podkarpackim Sanoku. Ważnym elementem tradycji każdego pułku było pułkowe święto. W 2 PSP obchodzono je w dzień 23 września na pamiątkę boju pod Kuźnicą Białostocką 1920 roku gdzie pułk biorąc udział w wielkiej bitwie o Grodno odniósł zwycięstwo nad bolszewikami. Pierwsze uroczystości upamiętniające to wydarzenie odbyły się w Sanoku dnia 23 września 1921 roku.
I choć współcześnie od lat w mieście nad Sanem nie stacjonuje już 2-gi Podhalański wśród Sanoczan pamięć o „ich” ukochanym w międzywojniu pułku, który wówczas stanowił nieodłączny element w życiu miasta - jest pielęgnowana i kultywowana od lat staraniem wielu miejscowych środowisk.
20.09.2011 roku równo w 90 lat od pierwszego święta pułkowego mieliśmy zaszczyt i przyjemność odpowiedzieć na zaproszenie Koła ZŻWP im 2 płku Strzelców Podhalańskich i przybyć do Sanoka na obchody upamiętniające pułkowe święto 2PSP. Drużyna piechoty "Cytadeli" wespół z kolegami z GRH „SAN” wystawiło historyczny oddział honorowy w barwach 2 Pułku Strzelców Podhalańskich . Oddział historyczny 2 PSP zaprezentował klasyczny wizerunek podhalańskiej kompanii honorowej jaki widywano podczas wystąpień uroczystych w latach 30 - tych. Dla uzyskania wiarygodnego obrazu ówczesnego, jakże pięknego wojska, elementy umundurowania - podhalańskie peleryny, usztywniane kapelusze, tradycyjne symbole noszone w dywizjach podhalańskich -zostały możliwie jak najstaranniej odtworzone współcześnie z inicjatywy własnej i w oparciu o własne środki.
Po asyście w rocznicowej mszy świętej, gdzie wspominano i modlono się za żołnierzy 2 PSP, przy dźwiękach orkiestry przedefilowano do byłych koszar 2 PSP na ul. Mickiewicza.
Tam gościom przybyłym na uroczystość zaprezentowano scenę przysięgi wojskowej. Zaprzysięgani strzelcy powtarzali rotę przysięgi wojskowej obowiązująca w Wojsku Polskim w latach 1924-1939.
Zainscenizowano także podhalański obrzęd opierzyn rekruckich.
„A czegoż wy tu chcecie panowie rekruci
Czy jesteście głodni, czy wymienić buty?
Głodni nie jesteśmy, buty mamy całe
Jeno by się pióra do czapek nam zdały!
Piór wam się zachciewa, lecz wiedzieć też trzeba
Że pióra tak same nie spadną wam z nieba! „
Zaciągnięto posterunek honorowy zgodnie z porządkiem przedwojennej służby wartowniczej przy obelisku upamiętniającym żołnierzy 2 Pułku Strzelców Podhalańskich.
Po prelekcji Pana mgr. Romaniaka wspominającej historię 2 pułku Strzelców Podhalańskich i wręczeniu wyróżnień, przybyłe delegacje złożyły pod obeliskiem 2psp wieńce i wiązanki.
Następnie przemaszerowano przed gmach dawnego Domu Żołnierza w Sanoku, gdzie wykonano wspólną fotografię pamiątkową.
Ostatnią częścią zamykająca obchody był uroczysty obiad.
Z uwagi na czekające nas przedsięwzięcie następnego dnia wielu z nas z konieczności tę część uroczystości odbyło stylowej karczmie w Birczy wznosząc toast za pamięć o pułku.
Marsz „Podkarpackim wrześniowym szlakiem 24 DP”
24-25. września, Bircza – Łodzinka – Prałkowce- Przemyśl
Piękny słoneczny wrześniowy poranek, jeszcze dość rześki. Chwila wyczekiwanego długo wyruszenia w pole!!! „Kapliczki na garb - dwójkami marsz!” maszerujemy 8 osobowym oddziałem. Miny dziarskie, na głowach sukienne furażerki, mundury - polowe drelichy. Na ramionach wypakowane tornistry ze zrolowanymi płaszczami, przytroczonymi menażkami i hełmami. Dobytku dopełnia wypchany chlebak, maska p gaz, skórzane ładownice i łopatka z bagnetem. Przeszło cztero kilogramowy karabin w tych pierwszych upojnych chwilach marszu w piękny pogodny dzień zdaje się niemal nic nie ważyć - tylko promienie słoneczne igrają po wypolerowanej stali zamków i wypokostowanych kolbach. Kierunek wzgórze 470! Gwoździe butów chrzęszczą równo na drobinkach żwiru drogi ostro prowadzącej ostro w górę.
Po kilkuset metrach marszu pod górę wyrywa mi się Bielatowiczowe „ pierwsze poty poszły spod furażerek, wiatr komiśny poszedł w pole” – pot się perli na czołach, spada tempo marszu odbywanego dowolnym już krokiem - wszystko zgodnie z literackim wzorcem, tyle ze to nie droga na Zniesienie, lecz do samego Przemyśla.
Wzgórze 470 – to tu trzymał twardo pozycje w bitwie pod Birczą baon 38pp, po lewej masyw Korzeńca gdzie bronił się 1 PSP….
Wtem strzał! Wali się na ziemię szperacz „ Do rowu - na stanowiska!”
Na wprost wzgórze 283, dziś piękne i malownicze - to ono przechodziło w krwawych kontratakach z rąk do rąk
Po lewej w dolinie Łodzinka Górna, zajęta przez niemieckich strzelców górskich z 2DG a następnie odbita w kontrtaku 1 PSP, baonów 38 i 17pp. Ponad Łodzinką masyw wzgórza 500. Na wzgórzu tym z determinacją bronił stanowisk, wybity niemal do cna baon KOP „Skole”.
Marek mówi, że znalazł tam kilka lat temu trzy wyprute magazynki od rkm wz 28 i mnóstwo „norblinowskich” łusek wyplutych przez broń maszynową …
Dalszy marsz odbywamy poprzez Łodzinkę Górną oraz praktycznie nieistniejącą dziś Łodzinkę Dolną, gdzie znajdowało się miejsce postoju ppłk. Ziętkiewicza.
W cieniu przydrożnych kasztanowców, nieopodal przydrożnego krzyża stajemy na upragniony odpoczynek. W ruch idą manierki, bucha dym papierosów, bagnety prują puszki konserw, tu i ówdzie pada „gruby” żart. Tam starszy strzelec narzeka na trzewik… Oddział odpoczywa i posila się.
I dalej ścieżką, przez las, przez polanę, pod górę, pod górę, „ łączyć, łączyć…!” Jednak błyszczący karabin waży. Ma się wrażenie, że dwukrotnie więcej… „Łączyć!” i kolejna dolina i trzecia góra, jeżyny oplatające nogi, trudno się maszeruje…”koniec ubezpieczenia, dołączyć!”
Dalszy marsz przebiega jedna z tras odskoku oddziałów zajmujących południowy odcinek obrony pod Birczą. Część oddziałów pomaszerowała dolinami przez Cisową, nasz zaś maszeruje połoninkami masywu Kopystańki. Pięknie tu i radość wstępuje w serca piechurów. Nastroje euforyczne, bynajmniej nie odwrotowe.
I dalej w promieniach zachodzącego słońca wzgórzami, polami, podłymi drożynkami do wsi z cerkwią w dolinie…. Nogi bolą ale niosą.
Stajemy na kwaterze gospodarskiej we wsi Brylińce tuż przed zmierzchem. Gorąca fasola w menażce. Rok 1939 mało już kto wspomina. Nieodłączne opowieści mieszkańców o napadach i mordowaniu przez UPA w latach 40-tych. Słuchając ludzi którzy tamtego lęku doświadczyli zdajemy się rozumieć chyba nieco więcej niż z prasowych notatek i gładkich słów polityków.
W nocy ziąb i dzwonienie zębami. Koledzy poukładani jak sardynki w izdebce gospodarczego domku – śpią w furażerkach otuleni płaszczami. Klasyczny polski wrzesień. Za dnia gorący, nocą dotkliwie zimny. Z radością witamy świt, gorącą kawę. Jeszcze pożegnanie z gospodarzami i wymarsz – na Rokszyce-Olszany!
Pod Olszanami strzelec Partyka melduje bolesne odparzenie stóp uniemożliwiające dalszy marsz. Markotniejemy, bo żal rozstawać się z towarzyszem, z którym „szarpało się” kilometry, góry i doliny a do Prałkowiec i Przemyśla – jeszcze jeden masyw…
I dalej na Prałkowce… po drodze towarzyszą nam najprawdziwsze „cienie września”
Wchodzimy w obszar Twierdzy Przemyśl. Na okolicznych wzgórzach pamiątki po zmaganiach w czasach oblężeń twierdzy w latach Wielkiej Wojny - gigantyczne głębokie okopy , forteczne drogi i betonowe forty otoczone głębokimi fosami. Wkraczamy na teren fortu Prałkowce, gdzie skierowany był odwód 39 pp Strzelców Lwowskich w czasie bitwy pod Birczą. W 1939 roku Fort jest porośnięty wybujałą roślinnością pośród której zieją gigantyczne otwory przebite przez pociski kalibru 420mm. Po zwiedzeniu obiektów fortu oddajemy się odpoczynkowi w jednej kazamat betonowych koszar szyjowych.
I dalej…
Do przedmieścia Prałkowce a potem na Zniesie, gdzie zwiedzamy fortyfikacje i umocnienia polowe pamiętne z obrony Przemyśla 14 września 1939 roku. Na koniec dochodzimy na cmentarz Wojskowy pry ul. Przemysława w Przemyślu, gdzie stajemy nad grobami tych co maszerowali i zginęli we wrześniu 1939 roku na szlaku, który ciesząc się spokojem i piękną pogodą dane nam było przemierzyć.
We wsi zagubionej w górach złożyliśmy ekwipunek,
ukryliśmy uzbrojenie i przebrawszy się w cywilne ubrania ruszyliśmy na zachód ku Sanokowi. Dotarłszy ciemnymi uliczkami do domu jednego ze strzelców tam mieszkającego. Nakarmieni dawno nie widzianym rosołem i obfitymi porcjami kaszy, ziemniaków i wybornymi schabowymi pożegnaliśmy się i każdy ruszył nocą w swoja stronę.
Wdzięczność za ten posiłek do tej pory nosze w sercu.
Ze strzelcem Nowakiem dotarliśmy nie niepokojeni do przedmieść Warszawy pomiędzy 2.00-3.00.
Anonymous - Pią 07 Paź, 2011
Świetna relacja, i'm lovin' it!
ArturS - Nie 26 Lut, 2012 Temat postu: "Przy piechocie fajno jest..." Rekonstrukcja ćwiczeń wojskowych oraz nabywanie umiejętności praktycznych obecnych w dawnym wojsku to dla uczestników jedne z najwspanialszych przygód, relacjami z których postaramy się w miarę na bieżąco dzielić.
Ćwiczenia zimowe na terenie Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie,
11-12 lutego 2012
Uczestnicy ćwiczeń zimowych przed budynkiem CWPiech w Rembertowie
Doroczne ćwiczenia zimowe „Cytadela” odbyła w lutym 2012 roku na terenie przedwojennego Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie. Lutowe dni dostarczyły prawdziwie zimowych warunków. Temperatura powietrza wahała się w granicach ok. – 20C , -10 C co nie przeszkodziło stawić się przybyłej nie tylko z okolic, lecz z odległych miast kraju naszej drużynie piechoty w liczbie 15 ćwiczących.
Pierwszy dzień ćwiczeń poświecono procesowi praktycznego nabywania umiejętności strzeleckich. W okresie międzywojennym uważano iż „żołnierz dobrze wyszkolony to taki, który dobrze strzela”. Realizując odtwórstwo postaci historycznych wraz z ich umiejętnościami - wobec tak prosto i dobitnie sformułowanej opinii nie wypada dyskutować. Wypada tylko jedno - ruszyć na strzelnicę.
Wzorując się na przedwojennych wytycznych pierwsze strzelanie szkolne odbyliśmy z karabinków sportowych. Celem zajęć było skoncentrowanie się na uzyskaniu jak najlepszego skupienia. Strzelano do 10 pierścieniowych tarcz- takich samych, które służyły do nauki strzelania ponad 70 lat temu.
Ten ów z nas wzdychał za choćby „Radomką”, niestety wystarczyć musiał sprzęt aktualnie znajdujący się na strzelnicy, szybko jednak westchnienia z powodu braku „choćby Radomki” na dobre przysłoniły sportowe emocje jakie wyzwala strzelectwo.
Po strzelaniu odwiedzono zachowane i dostępne obiekty CW Piech. Niestety niemożliwym tym razem okazało się zwiedzenia koszar 3 Baonu Strzelców. Tu zadowolić się trzeba oglądając je w archiwalnych materiałach dotyczących budownictwa wojskowego i kwaterunku wojskowego z początku lat 30-tych. Następnie wysłuchano wykładu przybliżającego uczestnikom czym było w latach 1931-1939 Centrum Wyszkolenia Piechoty, jak wyglądały jego początki oraz czym zajmowano się w jego murach i na jego poligonach w dwudziestoleciu międzywojennym.
Zwiedzono wartownię i bramę wjazdową do CW Piech , zachowane budynki mieszkalne dla kadry oficerskiej i podoficerskiej, okazały budynek z kartuszem herbowym CW Piech mieszczący dawniej sale wykładowe i hotel.
Dalsza część zajęć przebiegała na pobliskim poligonie, gdzie ćwiczono szyk drużyny działającej jako szpica w marszu ubezpieczonym, zaciągnięcie placówki ze szczególnym uwzględnieniem zaciągania czujki, zasad zmiany na czujce, sposobu obserwacji, komunikacji. Dalej ćwiczono zasady zalecane w przechodzeniu drużyny przez teren zabudowany oraz w bardzo trudnych warunkach, w kopnym śniegu powtarzano podstawowe szyki luźne właściwe dla działania drużyny w terenie. Po tym „manewrowaniu” często ostatkiem sił, w przepoconych do cna mundurach mimo nieźle minusowej temperatury, łatwiej było pojąć dlaczego ówczesne regulaminy w okresie zimy działania bojowe przewidywały głównie wzdłuż dróg i w pobliżu osiedli. Śnieg nieprzetarty i głęboki spowalnia ruchy, szybko wyczerpuje siły. Snieg głęboki i nieprzetarty to żywioł - szybko i sprawnie pokonującego go narciarza…
Dlatego drugiego dnia ćwiczenie drużyny prowadzono działając wzdłuż drogi leśnej koncentrując się na czysto praktycznych zagadnieniach związanych ze służbą szperaczy.
Drugą cześć zajęć niedzielnych stanowiła gra terenowa rozegrana pomiędzy dwoma zespołami, gdzie celem było wykorzystanie i sprawdzenie w działaniu ćwiczonych zasad. Zespół 1 na przygotowanym stanowisku zaciagnął placówkę z czujką i pełnił służbę. Zespół nr 2 miał podejść i nawiązać styczność z placówką przeciwnika. Podejście było prowadzone dobrze, z wykorzystaniem ciemnego tła i zasłon które stanowią o tej porze roku zagajniki i las.
Podchodzący zbliżyli się na odległość ok. 100 metrów unikając otwartych przestrzeni, na placówce spostrzeżono ruch w młodniku na tle jasnego śniegu, o czym meldowano w przepisowy sposób znakami dawanymi rękoma. O „otwarciu ognia „ zdecydowano po ukazaniu się sylwetek szperaczy.
Podchodzący zaobserwowali głowę i ramiona strzelca znajdującego się na czujce zanadto wystające z ukrycia. Na tym ćwiczenia zakończono i odmaszerowano z poligonu.
Zdjęcia: Piotr Kita i Mirosław Łasica
qrak - Nie 26 Lut, 2012
Szkoda, że to już za nami.
Bardzo fajna relacja. Może na stronę główną ją dać?
lucjusz8 - Nie 26 Lut, 2012
Super relacja. Proponuję - tę oraz te wcześniejsze z zeszłego roku obowiązkowo na stronę główną.
Teraz jest pomieszane - część relacji jest na stronie a część na forum.
Anonymous - Pon 27 Lut, 2012
Bardzo dobra relacja, napisana szybko po manewrach.
1.
W kwestii uzupełnienia - nie zwiedziliśmy w sumie trzech b. ważnych obiektów - budynku dowództwa C.W.Piech., koszar 3 baonu i 32 dyonu. Zostawiliśmy je na kolejną wizytę w Rembertowie. Wszystkiemu był winien napięty harmonogram sobotnich zajęć.
Kompleks budowli był wznoszony w latach 1929-1934 przez Fundusz Kwaterunku Wojskowego i była to bodaj największa całościowa inwestycja w przedwojennej Polsce.
Domy mieszkalne kadry podofic. stały przy ul. imienia szefa F.K.W., płk rez. inż. arch. Leopolda Torunia.
2.
Wszyscy uczestnicy manewrów zimowych wyposażyli się w Notatniki Strzeleckie (wzoru kpt. Eugeniusza Czapułowicza z brzeskiego 82 pp/wyd. marzec 1936 r.). Będą one niezbędne w dalszym procesie szkolenia strzeleckiego z karabinka sportowego i karabinka wojskowego, umożliwiając strzelcom korygowanie swoich postępów w oparciu o przedwojenny system ćwiczeń strzeleckich (weryfikacja egz. broni, skupienie, tarcze i figury bojowe, trójkąt błędów).
3.
'Bo przy piechocie fajno jest'
Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie stanowiło jedyny w swoim rodzaju poligon doświadczalny dla... wszystkich broni głównych. Oprócz kursów taktycznych i taktyczno-strzeleckich swoje katedry posiadały przedmioty taktyki piechoty ale także broni połączonych, artylerii, kawalerii, broni pancernych, saperów i łączności. Kursy doskonalące łączyły w nauce oficerów od kapitana-d-cy kompanii/szwadronu/dywizjonu do pułkownika-d-cy pułku włącznie. Prowadzono także kursy dla oficerów sztabowych wszystkich broni i dla oficerów-kandydatów do W.S.Woj.
Osobnym zagadnieniem była tu rola manewrowych oddziałów Baonu i Dyonu (3 i 32), a także ogromna rola pracy Komisji Doświadczalnej C.W.P. (studia organizaji, uzbrojenia i wyposażenia, próby techniczne, taktyczne, współredagowanie regulaminów i instrukcji M.S.Wojsk., wszelkie próby i doświadczenia M.S.Wojsk. i S.G. WP).
Ostatni Dyrektor Nauk C.W.P. (1938-1939) Bronisław Duch znacznie poprawił system szkolenia doskonalącego kapitanów i rotmistrzów ujednolicając zasady, czas i kierunek szkoleń.
Tu ukłon w stronę broni jezdnych:
kurs dow. szwadronów/kompanii
- w kawalerii istniał 5-miesięczny
- w piechocie odpowiednio 2-miesięczny
kurs nauki strzelania i nauki o broni
- w kawalerii 254 godz.
- w piechocie tylko 75 godz.
Jak widać z powyższego warto dedykować C.W.P. wszystkim kolegom pasjonującym się przedwojennym szkolnictwem piechoty ale także kawalerii i artylerii (niezależnie od C.W. z Grudziądza i Torunia), bo 'przy piechocie fajno jest'.
ArturS - Pon 27 Lut, 2012
Jakoś tak miedzy krokusami a stokrotkami znów trza będzie ruszyć
ArturS - Czw 14 Cze, 2012
„Pod Rzęgnowem i Mławą ”
– marsz szlakiem walk i umocnień 20 Baranowickiej Dywizji Piechoty część I
odbyta 08-10 czerwca 2012
Schron pod Sławogórą Starą- Pozycja Mławska
Żaboklik koło Rzęgnowa – wieś położona pomiędzy malowniczymi morenowymi wzgórzami to początkowy punkt naszej wyprawy. We wrześniu 1939 roku okolica była sceną zaciętych walk 9 kompanii 79pułku piechoty oraz plutonu kolarzy 11 pułku ułanów broniących odcinka „Żaboklik” atakowanego przez niemiecką 1 Dywizję Piechoty. Nasz czteroosobowy zespół wyekwipowany i przygotowany do maszerowania i biwakowania w terenie przez dwie pełne doby raźnie przemieszcza się rzędem wśród barwnych upraw po miedzy prowadzącej ku wierzchołkowi wzgórza 170,7…
Na jego wschodnim skłonie dostrzegamy dwa żelbetowe schrony polowe na ckm noszące od czoła wyraźne ślady trafień pocisków wszelkiej broni. Szczególnie dużo trafień widzimy od czoła schronu oraz wokół ich lewej strzelnicy dozorującej drogę Chorzele- Rzęgnowo, która stanowiła w 1939 roku os niemieckiego natarcia na Żaboklik. Wyśmienity stąd widok na przedpole oraz sąsiednie reduty – w tym Górę Czubak. Nie do pozazdroszczenia była sytuacja Niemców, którzy na oglądanej przestrzeni ponieśli bardzo wysokie straty. Znakomicie widać też wzgórza gdzie stanowiska zajmowała Mazowiecka Brygada Kawalerii.
W marszu uwagę naszą nieco z prawej zwróciła śródpolna miedza porosła wybujałą grabiną i gęstymi krzakami. Przeczucie okazało się trafne – gęstwina skrywa dobrze zachowaną wstęgę transzei. W przedpiersiu okopów tkwi nadal i wzmacnia je mnóstwo kamieni , które przebogata jest tutejsza polodowcowa gleba. Przypuszczenie iż właśnie tutaj z tych stanowisk przyduszono drugi niemiecki atak o godzinie 15.00 2 września. Że to tutaj do samego końca po 4 godzinnej niemieckiej nawale artyleryjskiej trzymał stanowiska pluton kolarzy z 11 pułku ułanów MBK przeradza się niemal w pewność, ze to właśnie tu miał miejsce ich ostatni bój nim ocaleli spod ognia artyleryjskiego zostali wykonujący swe zadanie do końca - zalani przez zmasowany wieczorny atak piechoty niemieckiej. St. strzelec Parzyszek zwraca uwagę iż niezaplanowanym zbiegiem okoliczności zwiedzani pozycji rozpoczęliśmy również o 15.00…
Siła ognia trafiającego w ściany schronów była tak ogromna, ze miejscami powyrywała fragmenty prętów zbrojeniowych, które można podnosić u stóp schronów.
Wkrótce stajemy przed gigantycznym rowem przeciwczołgowym, który został wykopany w poprzek drogi u stóp Góry Kamieńskiej. Rów mimo upływu lat jest doskonale zachowany. Mając okazję do oglądania podobnych polskich dzieł na Linii Widawki czy w okolicach Reduty „Piekiełko” lub niemieckich „panzergrabów” na Mazurach – stwierdzić trzeba ze tak wielkiego rowu nie było dotąd okazji oglądać. Rów jest zalany wodą o bardzo stromych brzegach. Ostatnimi czasy na części jego przebiegu przeprowadzono wycinkę olszyny, co po latach odsłoniło jego imponujący rozmiar. W Żabokliku dowiedzieliśmy się, ze do wykopania rowu wojsko zatrudniało za wynagrodzeniem miejscową ludność, która chętnie podejmowała tego typu pracę.
Poruszamy się od samego początku niemal bez dróg. Stanowi to kapitalną wprost okazję do praktycznych ćwiczeń w posługiwaniu się busolą kierunkową oraz mapą – umiejętności niezbędnej każdemu funkcyjnemu w polu. W drodze do kolejnych schronów zmieniają się więc prowadzący.
Wielkie wrażenie robi schron pod Ożumiechem. Z obiektu w 1939 roku prowadzono ogień z prawej flanki nacierających tu Niemców. Obecnie prace przy wydobyciu żwiru spowodowały osunięcie się schronu ze skarpy do dołu wyrobiska. W otoczeniu schronu pozostałości rowów łącznikowych oraz pełnoprofilowy odcinek transzei przybierający niespotykaną formę ostrych zakosów w miejsce typowej transzei wykonywanej pod kątem ok. 120 stopni.
Ruszamy dalej przełajem lub od czasu do czasu polną drogą u stóp Góry Kamieńskiej mijając niewielkie ziemne punkty oporu najwyżej dla drużyny piechoty lub ciągłe pełnoprofilowe transzeje zorientowane frontem ku północy. Czasami nie ma innej możliwości. Bezkres terenu powoduje iż przedzieramy się przez uprawy, co wybitnie skraca drogi lecz pozbawia szybko sił. Pogoda parna, bez najmniejszego podmuchu wiatru. W stalowym nagrzanym hełmie, z tornistrem na plecach i karabinem to na szyi to na pasie – jest bardzo ciężko. Wzbijający się wszędobylski pył przykleja się do przepoconych drelichów, co przypomina klasyczne literackie przestrogi o towarzyszach żołnierza, jakimi w polu są znój i bród. Łyk chłodnej wody z manierki podanej przez kolegę poprawia nastrój. W marszu sycimy wzrok panoramą dominujących na okolicą odcinków „Kamieńska Góra” i „Czubak”.
Dochodzimy do schronu strzegącego skrzyżowania dróg na kierunku do Szumska. Schron stanowi miejsce pamięci narodowej- umieszczono bowiem na nim tablicę upamiętniająca oficerów i żołnierzy 79 pułku piechoty stanowiącego trzon obsady Pozycji Rzęgnowskiej.
Z marszu wystawiamy honorowy posterunek wartowniczy. Wartę pełnił strzelec Nowak – Kreyer.
Nadeszła chwila upragnionego postoju. Można zdjąć oporządzenie oraz przesuszyć mundur nasiąknięty błotnistą papką z pyłu i potu. Można poluzować trzewiki, opatrzyć stopy, posilić się. Strzelcy przynoszą dwie menażki gorącej herbaty z pobliskiego gospodarstwa.
Przed nami wieczorny i nocny 12 kilometrowy marsz do Dębska – taki sam dystans jaki odbywali żołnierze 79 pułku piechoty na rubież Dębsk-Nosarzewo nocą 2/3 września 1939 roku po zagięciu bronionego przez nich skrzydła… Znów czeka nas około 5 km przełajami i dalej drogą. Idziemy wg zasad marszu podróżnego starając się maszerować 50 minut i zatrzymywać na 10 minutowe postoje.
Wieczór wbrew oczekiwaniom nie przyniósł ochłody, lecz plagę komarów. Rwiemy ile sił w nogach do przodu gdyż każde dłuższe zatrzymanie powoduje ataki tej wściekle brzęczącej „ piątej kolumny”. W pobliżu cały czas towarzyszy nam terem Bagna Niemyje ( co za adekwatna do naszej sytuacji higieniczno – marszowej nazwa! ). Pod Kitkami mijamy dobrze zachowane ślady stanowisk I baonu 79 pp, który stawił tu zdecydowany opór przeciwko nadchodzącej niemieckiej 1 Pruskiej DP. U życzliwego gospodarza uzupełniamy zapas wody do manierek i dalej w drogę, podczas której na dobre robi się ciemno. Nieopodal Dębska w lasku stajemy a biwak. Broń po całodziennym marszu bezdrożami jest tak zakurzona iż trzeba ją oczyścić. Także z uwagi na poranna rosę wywołującą korozję zabieg jest niezbędny. W ciemnościach więc w ruch idą szmatki, olejarki. Karabiny lśnią wkrótce tłuszczem odbijając księżycowe światło. Dopiero po czyszczeniu broni zauważyliśmy ze opuścił nas piesek towarzyszący nam od Kitek.
Biwakowanie przebiega regulaminowo – zarządzono stawianie namiotów dla 2 zołnierzy. Posłanie stanowi koc polowy a okrycie na noc płaszcz. Oporządzenie ułożone w nogach, pod głowę wolno ułożyć tornister. Maska p-gaz poręką. I w takiej właśnie sytuacji zastał nas pogodny poranek następnego dnia.
Pobudka wstać! Koniom wody dać! Ja już trąbie pół godziny, a wy śpita….. trata,ta,tam Tamm…
Rzędem marsz! Po drodze mijamy obiekty należące do byłego poligonu Panzerwaffe Krzywonos, który Niemcy zorganizowali po kampanii wrześniowej dla celów szkolenia załóg wozów bojowych i testowania nowej broni. Okoliczna ludność wysiedlona przed rozpoczęciem działań wojennych do swych miejscowości powróciła dopiero po 5 latach …..
Kilometr za kilometrem pozostawiamy odcinek Błota Niemyte i wkraczamy w morenowe wzgórza stanowiące oparcie dla pozycji głównej – tzw Pozycji Mławskiej. W marszu do Sławogóry Nowej do Sławogóry Starej towarzysza nam daj chłopcy w wieku ok. 11 lat zafascynowani widokiem wojska sprzed lat. Prym wiedzie tu st. strzelec Parzyszek, którego opowiadania o dawnym wojsku i obronie Mławy są po prostu chłonięte przez naszych towarzyszy. W Sławogórze obok ruin dworu, gdzie kwaterowali oficerowie 20pal znajdujemy polską mauserowską łuskę - obwódka spłonki zielona – od ckm!!!, który strzelał ze schronu tuz przy dworze…Łuskę dajemy młodszym naszym towarzyszom, którzy czują się jakby otrzymali najprawdziwszy skarb.
W Sławogórze Starej leżącej na osi niemieckiego ataku czołgowego odpartego tu przez I/80pp 1 września znajduje się mogiła poległych w boju na Pozycji Mławskiej 54 obrońców.
Także i w tym miejscu wystawiliśmy wartę oraz oddaliśmy honory poeległym. Wartę pełnił strzelec Hermanowicz.
Okazało się w czasie naszej małej uroczystości, ze nadbiegł za nami do głębi poruszony widokiem wojska jeden z mieszkańców opiekujących się mogiłą. Mówił pełnym wzruszenia głosem o swym zamiłowaniu do wojska i potrzebie przekazywania pamięci o Bitwie pod Mławą i o jej uczestnikach najmłodszym pokoleniom. Był to doskonały moment by pożegnać się z naszymi młodszymi towarzyszami, którzy gdybyśmy tylko pozwolili poszli by „za wojskiem” dalej. Miejmy nadzieję, ze i oni długo pamiętać będą nasz wspólny marsz pod Slawogorą.
Udajemy się na wzgórez 185., które jak się okazuje jest dziś bardzo popularną atrakcją odwiedzaną przez licznych turystów. Jakie jest ich zaskoczenie gdy w środku napotykają nie tylko schron ale i żołnierzy !!! St. strzelec Parzyszek odpowiada na wszelkie zadawane pytania opowiadaniem swym skupiając uwagę słuchających. Schron na szczycie wzg. 185 opasują aż dwie głębokie linie transzei. W wejściu do schronu odczytać można wypisana w nie zastygłym betonie datę „… 39r” oraz zobaczyć ślady odciśniętych obcasów wojskowych butów.
W ścianie schrony tkwi po dziś dzień pocisk kalibru 37 mm z niemieckiego działka czołgowego - to pamiątka odpartego w dniu 1 września 1939 natarcia niemieckich czołgów 7 pulku pancernego.
Idąc ze wzgórza w stronę Windyk napotykamy kolejny schron. W jego strzelnicach tkwią doskonale zachowane deski szalunku a na stropie przelotni znów widać odciśnięte w betonie ślady żołnierskich okutych butów
Dalszy marsz odbywamy przed frontem stanowisk I baonu 80pp mijając schrony oraz pozostałości transzei skryte w zalesieniach porastających miedze.
Dochodzimy do miejsca gdzie do czasów Bitwy Mławskiej istniała wieś Kołakowo.
Po działaniach wojennych nie została odbudowana. Dziś widnieje już tylko na przedwojennych mapach topograficznych oraz w literackich opisach działań wojennych na tym odcinku. Wojsko Polskie w trosce o mienie mieszkańców nie dokonało zniszczenia wsi. Zabudowania w dniu 3 wrzesnia 1939 wykorzytali Niemcy szturmując najbliższyschron i zdobywając go. Zołnierze I/80 pp w walce wręcz na bagnety i granatay ręczne odzyskali utracone stanowiska pierwszej linii wraz ze schronem. Kontratak prowadził sam dowódca I baonu mjr Schlichtynger, który w boju tym zostal raniony odłamkiem granatu.
Tak wygląda dziś schron i okopy , które w walce wręcz odbijali żołnierze mjr Schlichtyngera po ich chwilowym zdobyciu przez Niemców.
Dalszy marsz bezdrożami doprowadza nas do punktu oporu zamykającego szosę z Windyk do Mławy. Na wzgórzach rozlokowano tu aż trzy schrony w odstępach nie przekraczających 100 metrów! Tu jednak bojowy duch ustępuje wobec zmęczonego ciała – zatrzymują nas wyborne dojrzałe poziomki…
I dalej, przez pola, miedze, łąki i przez las…
osiągamy okolice ówczesnej szosy Mława-Nibork będącej zasadniczą osią natarcia niemieckiego gdyż stanowiła ona najkrótszą podówczas drogę do Warszawy… obsadę tego najistotniejszego odcinka stanowiła 4 kompania strzelecka por.Krajewskiego. O wadze odcinka świadczy duże zagęszczenie schronów i posadowienie ich w dwóch liniach.
To stąd wyszło w dniu 1 września 1939 natarcie w wykonaniu plutony piechoty wyrzucające niemiecką kompanię z pobliskiej wsi Uniszki Zawadzkie. Natarcie polskich piechurów wg ówczesnego obserwatora prowadzone było niczym „na ćwiczeniach Rembertowie”. Wzorcowo przeprowadzona pod względem stylu i skuteczności akcja wywołała falę braw i wiwatów u żołnierzy polskich obserwujących natarcie ze stanowisk obronnych.
W czasie gdy z lekka zaczyna grzmieć burza i przelotnie padać , mijamy także umocnienia polowe wykonane na potrzeby dorocznej inscenizacji Bitwy pod Mławą
W marszu pod górę osiągamy drugą linię schronów odcinka przy szosie Mława-Nidzica z charakterystycznym schronem- mauzoleum upamiętniającym jednostki Armii „Modlin” biorące udział w bitwie oraz nazwiska poległych… Pod monumentalnym i swoiście pięknym pomnikiem „Obrońcom Mławy 1939” mimo kolosalnego zmęczenia prężymy się oddając honory wojskowe w tym szczególnym miejscu pamięci.
Długo odpoczywamy nabierając sił po przełajowym marszu w dusznej aurze…
… by pomaszerować dalej w stronę Krajewa. Tam w Lesie Mławskim organizujemy biwak na noc. Tym razem zarządzono budowę namiotu dla czterech żołnierzy powstałego ze spięcia czterech indywidualnych płacht namiotowych osadzonych na dwóch karabinach z nałożonymi bagnetami. Namiot tego typu jest bardzo przestronny i pozwala na wygodny wypoczynek czterech strzelców mieszcząc ich wyposażenie.
Smaczny sen przerwała pobudka oraz komary szybko odparte przez dym rozpalonego dla zagotowania porannej kawy ogniska…
I dalej „kapliczki na garb - rzedem marsz! ”
Raźnym równym krokiem chrzęszcząc podkutymi butami po chodnikach Mławy zbliżyliśmy się do końca naszej podroży w czasie i przestrzeni. Do odwiedzenia pozostało całe lewe skrzydło Pozycji Mławskiej oraz pamiętny Las Białuty… ale o tym opowiemy Szanownym Czytelnikom w relacji z czesci drugiej wyprawy pod Mławę…
… A może po prostu włożycie mundur, ścisniecie pas, spakujecie plecak, na szyję zarzucicie karabin i za rok dwa ruszycie razem z nami?
Zapraszamy już teraz!
mirek ł - Czw 14 Cze, 2012
Chylę czoła !!! Piękna relacja i zazdroszczę wrażeń z marszu.
Kontuzja stopy nie pozwoliła mi na przerobienie z Wami koledzy tej wspaniałej lekcji historii.
lucjusz8 - Czw 14 Cze, 2012
Gratuluję przygody i świetnej relacji.
Anonymous - Pią 15 Cze, 2012
Pozazdrościć ... szlag mnie trafia, że tym razem się nie udało ... ehhh pozostaje tylko nacieszyć oczy zdjęciami.
Gdzieś w połowie lipca będziemy u nas maszerowali nad Wartą, jakby ktoś miał ochotę to mogę zapodać info jak już będzie wiadomo
Anonymous - Pią 15 Cze, 2012
Miszkowe rogatywki pod Rzęgnowem... piękny widok!
Gratulacje dla uczestników - podziękowania dla Artura za wzorcową relację
ArturS - Śro 05 Wrz, 2012
Przed nami niedługo kolejna przygoda na wrześniowych szlakach - tym razem pomaszerujemy śladami 55 Dywizji Piechoty rezerwowej w I Bitwie pod Tomaszowem Lubelskim.
Odwiedzimy także miejsce osatniej walki i śmierci gen. Józefa Kustronia - dowódcy 21 Dywizji Piechoty Górskiej poległego pod Ułazowem podczas I Bitwy Tomaszowskiej.
Zapraszamy do zapoznania się z materiałem historycznym przygotowanym z okazji naszego marszu:
http://aviation.net.pl/da...ubelski1939.pdf
Po powrocie podzielimy się wrażeniami i zdjeciami.
Anonymous - Śro 05 Wrz, 2012
O pięknie, bo 18-osobowa Kaniowska ekipa wybiera się na Tomaszów Lubelski w tym samym czasie W planach mamy powłóczenie się po rejonie, bowiem w okolicy kończył swój wrześniowy szlak 28 pSK i bardzo nam zależy, aby odwiedzić te miejsca. Możliwe, że się jakoś spotkamy - przypadkiem lub celowo
ArturS - Śro 05 Wrz, 2012
Super - w 1939 walczyła tam "Wasza" 10 DP w drugiej bitwie tomaszowskiej. Wygląda na to, ze 16 września razem " damy w dupę Niemcom" w boju pod Narolem, który stanowic będzie tamat tegorocznej rekonstrukcji "Bitew Tomaszowskich".
W kazdym razie jakby co - pchamy się dokładnie szlakiem 55 Dywizji z Górecka Do Tomaszowa opisanym w informatorku.
Anonymous - Śro 05 Wrz, 2012
To świetnie Muszę się tylko dokładnie rozeznać, gdzie są jakieś pomniki, cmentarze - tego prawie nie ma w literaturze o 28pSK. Tylko suche miejsca i daty, a one niewiele mówią. Przykro mówić, ale te okolice znam tylko z książek - byłem tam może z 2x ale tylko i wyłącznie dawno dawno temu z wykrywaczem, zupełnie nie na szlaku walk 28 pSK.
ArturS - Czw 06 Wrz, 2012
Jest to generalnie troche inna okolica - wojsko Frontu Połnocnego gen.Deba-Biernackiego ( w tym 28psk)wchodziło do bitwy od strony Zamoscia. Natomiast Armia Krakow od strony zachodniej i lasów Puszczy Solskiej.
ArturS - Nie 30 Wrz, 2012
„Pod Tomaszowem Lubelskim” – marsz śladami
55 Dywizji Piechoty rez. w I Bitwie Tomaszowskiej;
14-16 września 2012
Wkrótce po obsadzeniu zachodniego skraju lasów Ordynacji Zamoyskiej gońcy ponieśli do wszystkich rozwiniętych w obronie kompanii nowy rozkaz – należało czem prędzej zebrać się w kolumnę i dalej maszerować przez Malewszczyznę – Wólkę Husiańską- Łuszczacz –Ulów, by do końca dnia osiągnąć pozycje wyjściowe do natarcia na osi Pasieki -Bełżec… 55 Dywizja Piechoty rezerwowa zbiera się na trakcie pod Góreckiem by odejść zgodnie z marszrutą opisaną rozkazem…
Na wiejskiej drodze zdaje się słychać ciągle turkot kół i chrzęst kroków w żołnierskich trzewikach … kilku z nas nie spało lub złapało tylko 2 godziny snu - a może to tylko szelest i uderzenia kropli deszczu w ten szarawy, dżdżysty wrześniowy poranek….
Porzucamy rozmyślania nad pozostawionym tu przez naszych poprzedników sprzętem ciężkim, nie ma czasu do stracenia, baz chwili wahania ruszamy by dołączyć do historii, która miała tu miejsce 18 i 19 września 1939 roku.
Ciągniemy i my przez Górecko umundurowani tak jak żołnierze batalionów Górnośląskiej Brygady Obrony Narodowej, z których utworzono w przeddzień wojny 55 Rezerwową Dywizję Piechoty. Każdy nosi więc sukienny mundur z charakterystycznymi biało- czerwonymi oznakami Obrony Narodowej na kołnierzu. Na głowach polskie hełmy jakie noszono w śląskich baonach ON. Każdy strzelec ma niezbędny w marszu i boju ekwipunek, na ramieniu naoliwiony przed deszczem karabin, przez ramię zrolowane płaszcze – o ile w dzień czynią sylwetkę żołnierza nieco niezgrabną i zdają się zawadzać o tyle będą wprost niezastąpione w zimne wrześniowe noce…
Maszerujemy z Górecka przez Malewszyznę na Wólkę Husiańską osłonięci lasami i pasmem wzgórz od strony Józefowa skąd w 1939 zagrażał polskiej 55 Dywizji 8 korpus piechoty niemieckiej .
W czasie marszu zatrzymujemy się co ok. 50 minut na krótkie postoje. Pomiędzy nimi „pożeramy” przeciętnie ok. 5 km po piaszczystych leśnych drogach.
Kapuśniak przestał siąpić, gorąco nie dokucza, marsz idzie bardzo dobrze.
W okolicach Wólki Husiańskiej 55 Dywizja otrzymała ostrzał artylerii niemieckiej, trasę jej marszu przenikać poczęły także odziały niemieckie kierujące się z Józefowa na Krasnobród.
Dochodziło do częstych utarczek z piechota przeciwnika, nierzadko interweniować musiała własna artyleria – wtedy marsz Dywizja odbywała skokami. Było to bardzo wyczerpujące.
W chwili wytchnienia po padaniu, zajmowaniu stanowiska, podrywaniu się, marszu i znów padaniu - cudownie smakował papieros i chwila drzemki spowodowanej najprawdziwszym zmęczeniem – mieliśmy za sobą przeszło 20 kilometrów a było tylko ledwie nieco ponad połowę dziennej normy.
Zapadł zmierzch – w ciemnościach maszerujemy lasami do wsi Łuszczacz, gdzie doszło do do bardzo krwawych zmagań 201 pułku piechoty rez. w skutecznej obronie przeciwko Niemcom usiłującym przeniknąć i rozbić ugrupowanie 55DPrez .
Noc jest tak ciemna, że NIC NIE WIDAĆ.
W marszu nocnym wyostrza się zmysł słuchu i w sposób szczególny dotyku – najwięcej zależy od badania podłoża stopami. Maszerujemy drogą leśną o nawierzchni z sypkiego piachu. Stąpać należy po wozowych koleinach – jeśli czujesz, że opuściłeś koleinę oznacza, że idziesz niewłaściwie i zgubisz drogę… mimo to naprawdę nie wiem czy doszlibyśmy do Zielonego, gdyby w krytycznych chwilach nie pomogła elektryczna latarka zabrana przezornie przez strzelca Partykę.
Zielone – światła domów odbiaja się w mokrym asfalcie wiejskiej drogi. Po prawej mijamy niepozorną posesję, gdzie znajdował się sztab Armii gen. Piskora w ostatniej fazie I bitwy Tomaszowskiej. Nieprawdopodobne wprost jak bardzo ważnym miejscem była ta wieś pod koniec drugiej dekady września 1939 roku. Na noc stajemy na kwaterze w miejscowej szkole, ciesząc się gościną jakiej udzielili nam kwaterujący tu Koledzy z GRH 73 Pułku Piechoty.
Jesteśmy potwornie zmęczeni – nocny masz odbył się na dystansie dobrych kilkunastu km, mamy w sumie w nogach ponad „trzydziechę” z solidnym „hakiem”.
Nazajutrz oglądamy w świetle dnia budynek szkoły w Zielonem, który w 1939 roku mieścił szpital polowy.
Odwiedzamy także miejsce gdzie istniał przyszpitalny cmentarz polowy.
Miejsce jest upamiętnione bardzo wymownym pomnikiem.
Arek Dominiec z GRH 73 pułku Piechoty prowadzi nas na zalesione wzgórze nieopodal szkoły, gdzie w 1939 roku żołnierze 73 Pułku Piechoty ukryli sztandar pułku i gdzie po latach sztandar odnaleziono. Miejsce jest upamiętnione.
Przy dawnym szpitalu polowym w Zielonem pozostać muszą strzelcy Krupop i Partyka.
Odparzenia stóp nie pozwalają im maszerować dalej. W drodze przez Las Zahucie towarzyszyć nam będą dwaj strzelcy z 73 Pulku Piechoty
I dalej przez Las Zahucie – maszerujemy błędnymi ściezkami i jarami by uchwycić wyjściowe pozycje do dalszego marszu na południowy wschód od Ulowa…
We wsi świetnie opisana historia walk „naszej” 55 DPrez pod Ulowem
I przemiłe spotkanie z Panem Dyrektorem tutejszych Lasów Państwowych oraz piękniejszą częścią znanego na Roztoczu Stowarzyszenia KSOPIT odbywającego w tym samym czasie swój I Patrolowy Rajd Roztoczański…. Ciągle słyszę jeszcze refren piosenki o „szwadronie, po którym nie ma już śladu i cekaemie, który gdzieś tam tylko gra”.
W czasie nabierania wody do manierek przy żurawiu czeka nas kolejne niespodziewane i miłe spotkanie – to Koledzy z GRH Grupa Operacyjna „Śląsk” w barwach 75 Pułku Piechoty z Chorzowa przybyli do Ulowa by odwiedzić miejsce związane z historią „ich” Pułku.
Owe spotkania z pasjonatami historii 23 DP i w Zielonem i w tu w Ulowie były dla nas o tyle szczególne, ze dokładnie na tej rubieży 18 września 1939 roku żołnierzom 55 DP rez pomocy w boju udzielił odział z 23 DP. Zaskakującą w tym spotkaniu jest zbieżność kultywowanych numerów formacji wojskowych , czasu i miejsca 73 lata po wydarzeniach mających tu miejsce.
Na skraju Ulowa przecinamy miejsce gdzie w pamiętnym boju zajmował stanowiska 203 Pułk Piechoty rez. „naszej” Dywizji. A dochodząc do skrzyżowania z droga Tomaszów-Józefów napotykamy drugi były cmentarz wojenny , gdzie pochowano Poległych Żołnierzy Polskich w stoczonych tu walkach - lokalizacja dawnego cmentarza zadaje się potwierdzać iż gros poległych stanowić mogli właśnie żołnierze 55 DP rez .
Z dużym wzruszeniem oddaliśmy w tym upamiętnionym miejscu honory Żołnierzom Polskim walczącym i poległym w boju pod Ulowem.
Dalszy marsz odbywamy drogą, którą 73 lata temu ryczały silnikami i dudniły gąsienicami czołgi 7TP Warszawskiej Brygady Pancerno Motorowej w natarciach na Tomaszów Lubelski.
Osiągamy wieś Pasieki, na kierunku której Polacy osiągnęli powodzenie w pierwszym natarciu na Tomaszów….
Idziemy jak burza – kierunek Tomaszów, jeszcze trzy kilometry!!! Naprzód!
I stanęliśmy zaskoczeni na rogatkach miasta.
Minęliśmy dawne koszary mieszczące Szkołę Podchorążych Rezerwy i wmaszerowaliśmy na tomaszowski cmentarz Żołnierzy Września akurat w chwili gdy…. opuszczały go po uroczystościach poczty sztandarowe, delegacje i zgromadzeni uczestnicy dorocznych obchodów upamiętniających Bitwy pod Tomaszowem Lubelskim.
W ciszy oddaliśmy hołd Żołnierzom Polskim i ich dowódcom biorącym udział w tej drugiej co do wielkości bitwie Kampanii Wrześniowej
Nazajutrz włączyliśmy się w program inscenizacji boju spotkaniowego pod Narolem batalionu z 12 pułku piechoty 6DP Armii „Kraków” z niemiecką kolumna zmotoryzowaną.
Kulminacyjnym punktem epizodu było polskie natarcie i pościg w ślad za uchodzącym za wzgórza nieprzyjacielem wykonane w ładnym stylu na dystansie dobrych kilkuset metrów.
Inscenizacji towarzyszyła msza świata oraz apel poległych, w których to wydarzeniach wzięliśmy udział stając za kompanią honorową Wojska Polskiego
Na koniec naszego pobytu na polach bitewnych pod Tomaszowem Lubelskim udaliśmy się do Ułazowa, gdzie zginął wybitny Podhalańczyk, dowódca 21 Dywizji Piechoty Górskiej generał brygady Józef Kustroń. Tak się złożyło iż nasza wizyta w Ułazowie zbiegła się 16 września – z dniem 73 rocznicy śmierci na Polu chwały generała Kustronia.
Obok zwyczajnej polnej dróżki jakich wiele, w zwyczajnym sosnowym zagajniku jakie napotykamy co krok - znajduje się miejsce śmierci jednego z pięciu generałów WP poległych we wrześniu 1939 roku.
lucjusz8 - Nie 30 Wrz, 2012
Piękna relacja Arturze. Jak zwykle - proponuję na stronę główną.
Tak wiele przypadkowych zbiegów okoliczności. Zupełnie nieplanowanych. Prawie jak deja vu.
Anonymous - Nie 30 Wrz, 2012
To już rozumiem to zmęczenie na Waszych twarzach w Tomaszowie Piękna relacja, znowu mnie skręca ehhh ... jak różnie można , ja wróciłem do domu raczej z poczuciem straconego czasu. 3/4 weekendu za kółkiem, reszta nudne leżenie na polu. A proszę, ponownie okazuje się, że najlepiej zorganizować sobie czas samemu. Gratulacje, świetnie wyszło.
EDIT: niesamowitą moc ma to zdjęcie:
http://images37.fotosik.p...9b8c7676a0c.jpg
Bardzo mi się kojarzy z tą słynną praca poświęconą innej wojnie, przekaz bardzo bardzo podobny i równie mocny.
http://www.milpages.com/w...am-memorial.jpg
|
|
|